FOTO - BLOG NIE TYLKO DLA ODKRYWCÓW ;-) LOKALNE CIEKAWOSTKI I historie z rejonu powiatu aleksandrowskiego i okolic Ciechocinka, Aleksandrowa Kuj., Nieszawy. Fotorelacje z podróży oraz inne rzeczy i osoby, które wzbudziły moje zainteresowanie a których być może nie wiedzieliście lub nie widzieliście. A może wiesz coś ciekawego i chcesz się tą wiedzą ze mną podzielić? Pozdrawiam czytelników i zapraszam do współpracy. Jerzy Głuchowski.
TAGI (szukasz postów powiązanych tematycznie tu je znajdziesz):
krajobraz
(203)
lokalne ciekawostki
(186)
reportaż
(159)
architektura
(112)
Aleksandrów Kuj.
(85)
Ciechocinek
(71)
fotografia uliczna
(59)
rekreacja
(44)
cmentarz
(30)
kapliczka
(29)
sport
(29)
lokalne historie
(26)
fotożart
(25)
góry
(23)
zamek
(23)
zwierzyniec
(21)
psiemyśli
(19)
rysunek
(19)
roślinki
(17)
Nieszawa
(16)
Tatry
(15)
bunkry
(15)
kyokushin
(14)
kościół
(12)
abstrakcja
(11)
konie
(11)
zbliżenia
(11)
domowe studio
(10)
ze szkicownika
(10)
moje pisanie
(8)
Toruń
(7)
sztuki walki
(7)
II Wojna Światowa
(6)
graffiti
(6)
smartfon
(6)
tani fitness
(4)
akt
(2)
latające urządzenia
(2)
portret
(2)
postać
(1)
wspomnienia
(1)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rekreacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rekreacja. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 17 września 2018
środa, 16 sierpnia 2017
Barbarka
Polecam wypad do osady leśnej o nazwie Barbarka w Toruniu. Na miejscu znajdziemy przystanek rowerów miejskich. Przystanek autobusowy. Miejsca do grillowania. Jest też szkoła leśna dla dzieci. Warto tam się wybrać z maluchami. Widzieliśmy trasy dla rowerów a nawet (chyba) jest tam wypożyczalnia. Chyba - bo kartka była, ale rowerów nie widziałem.
Sprawdzam na stronie internetowej - jest!
Na zdjęciu poniżej widać kapliczkę Św. Barbary, pochodzącą wg informacji z internetu z 1841 r. A przynajmniej w tym roku podjęto decyzję o jej wybudowaniu. Wcześniej już w tym miejscu stały tego typu budynki, ale były niszczone.
Przy kaplicy znajduje się niewielki cmentarz. A przy cmentarzu... park linowy. Hmm? No cóż, może to trochę dziwnie wygląda na pierwszy rzut oka, ale z czasem można się do tego pewnie przyzwyczaić.
I teraz trochę z mojego aleksandrowskiego podwórka. Kiedyś podobno były plany stworzenia w lasach aleksandrowskich terenów rekreacyjnych dla Torunia i okolic. Miał być basen nad Tążyną itp. Całkiem niedawno jeszcze, na końcu ulicy Narutowicza wybudowano ścieżkę przyrodniczą - Świerczynę. Niektórzy jeszcze pamiętają wiatę do ognisk, domki z ławkami. Niestety aleksandrowska patologia rozniosła w pył, w kilka lat infrastrukturę ścieżki. Władze miasta raczej chyba niespecjalnie przejmowały się jej losem a degradacja postępowała. Na jednej z oficjalnych stron samorządowych przez długi czas po całkowitej jej dewastacji, widniała jeszcze informacja prezentująca ją jako atrakcję miasta :-)))
No cóż nie da się inaczej. Nic nie jest wieczne. Jeśli coś wybudujemy to potem to trzeba konserwować. Co nam po nowoczesnym basenie jeśli potem zakręcamy w nim wodę z powodu oszczędności. Jeśli coś się popsuje, albo zniszczy to trzeba to potem naprawić. Jak to się mówi: mięsień nie używany z czasem zanika.
A wracając do Torunia. Polecam wypad na Barbarkę.
czwartek, 9 marca 2017
niedziela, 29 stycznia 2017
Tani Fitness
Co bardziej uważni czytelnicy mojego bloga zauważyli pewnie, że w spisie stron pojawił się odnośnik, który prowadzi do nowego Blogu. "Tani Fitness" to mój nowy projekt.
Do tej pory wszystko co było w kręgu moich zainteresowań pojawiało się w jednym miejscu. Tani Fitness to projekt, który postanowiłem zrealizować, kiedy zaczęły mnie bardzo denerwować pewne znane "autorytety" w świecie fitnessu. Otóż, pewnego dnia zaczęliśmy z moją Żoną, zastanawiać się nad tym, czy jest możliwe żyć zdrowo i na sportowo, ale nie mając tyle kasy co w/w Panie (pewnie domyślacie się o kogo chodzi).
Przeciętny Polak zwykle nie ma czasu ani kasy na to, żeby żyć zdrowo i być fit. A może jednak to nie prawda? I da się żyć na sportowo, ale troszkę taniej.
W nowym moim a właściwie naszym projekcie spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie. Czy można być fit w miarę tanio? Zapraszam wszystkich na nowy blog pt. "Tani Fitness".
życie pokarze co z tego wyjdzie.
Pod pojęciem "fit" rozumiem tutaj szeroko pojęte dbanie o kondycję własnego ciała.
Do tej pory wszystko co było w kręgu moich zainteresowań pojawiało się w jednym miejscu. Tani Fitness to projekt, który postanowiłem zrealizować, kiedy zaczęły mnie bardzo denerwować pewne znane "autorytety" w świecie fitnessu. Otóż, pewnego dnia zaczęliśmy z moją Żoną, zastanawiać się nad tym, czy jest możliwe żyć zdrowo i na sportowo, ale nie mając tyle kasy co w/w Panie (pewnie domyślacie się o kogo chodzi).
Przeciętny Polak zwykle nie ma czasu ani kasy na to, żeby żyć zdrowo i być fit. A może jednak to nie prawda? I da się żyć na sportowo, ale troszkę taniej.
W nowym moim a właściwie naszym projekcie spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie. Czy można być fit w miarę tanio? Zapraszam wszystkich na nowy blog pt. "Tani Fitness".
życie pokarze co z tego wyjdzie.
Pod pojęciem "fit" rozumiem tutaj szeroko pojęte dbanie o kondycję własnego ciała.
czwartek, 8 grudnia 2016
Czerwona fala w Toruniu.
Bieg Św. Mikołajów.
START |
4.12.2016 r. niedziela. Kolejna edycja Biegu Św. Mikołajów w Toruniu. Jesteśmy tam już z Żoną, drugi raz. Za pierwszym razem mieliśmy pozytywne odczucia bo organizator stanął na wysokości zadania i bieg dobrze się zapisał w naszej pamięci.
A jak było tym razem?
Trochę gorzej. Trasa została zmieniona i tak na dwa razy to wyszło. Wiem. O gustach się nie dyskutuje.
Generalnie, powiem krótko. Zaje... fajny medal. Było, minęło. Może trochę za drogo.
Trochę gorzej. Trasa została zmieniona i tak na dwa razy to wyszło. Wiem. O gustach się nie dyskutuje.
Generalnie, powiem krótko. Zaje... fajny medal. Było, minęło. Może trochę za drogo.
niedziela, 6 listopada 2016
Półmaraton zaliczony na Biegu Przemytnika
I edycja Biegu Przemytnika
![]() |
Zdjęcie pochodzi ze strony - https://www.facebook.com/Aleksandr%C3%B3w-Kujawski-1583065641912524/?fref=ts |
W dniu 5.11.2016 r. w Aleksandrowie Kuj. odbył się I Bieg Przemytnika. Bieg przebiegał na dwóch dystansach. Półmaratonu i Ultramaratonu. Trasa została wytyczona na terenach toruńskiego poligonu. Miejsca na start i metę użyczyło miasto Aleksandrów Kuj. Muszę się pochwalić, że w tym biegu wystartowaliśmy i ja po raz pierwszy zaliczyłem dystans 21 km. W czasie ok. 2 godz. i 30 min. co uważam za osobisty sukces, zważywszy na to, że generalnie nie lubię biegać i nie przygotowywałem się jakoś specjalnie do tego biegu. Ale udało się i kto wie, może dzięki J. Galloway i jego metodzie biegania. Run-Walk-Run. Co w skrócie oznacza bieg, przeplatany przerwami na marsz.
Tyle o sobie. Teraz jak zwykle o organizacji biegu. Powiem krótko - SUPER!!!
Po pierwsze trasa. Bieg przełajowy. Piękne krajobrazy. Lasy.
Pogoda, może nie była rewelacyjna, ale dała radę.
Pogoda, może nie była rewelacyjna, ale dała radę.
Po drugie nagrody. Super medale dla wszystkich i piękne nagrody za pierwsze miejsca.
Po trzecie poczęstunek. Najlepszy. Herbata, woda, drożdżówki, kiełbasa, sałatka.
Po trzecie, pakiet startowy. Średni, ale koszulka i torba pamiątkowa całkiem spoko.
Pozdrawiam i proszę o jeszcze w przyszłym roku, nawet gdybym nie startował.
A wracając do samego biegu. Trasa moim zdanie jak na centrum Polski, była dość trudna. Sporo wzniesień. Ale z tego nasze aleksandrowskie lasy słyną.
Podczas biegu towarzyszył mi jak zwykle Polar, dzięki któremu mogłem trochę rozplanować siły na trasie. 5 minut biegu, 1 marszu. Metoda sprawdziła się bo przed metą starczyło sił na finisz, bez zaorania nosem w beton.
Na trasie organizatorzy wymyślili ciekawą metodę sprawdzenia zawodników i utrzymania ich w ryzach trasy. Jako, że bieg odwoływał się do historii okolic i prowadził w ostępy, kiedyś będące granicą zaborów, każdy z biegaczy musiał do wyznaczonego punktu dostarczyć "przemyt" ze swoim numerem startowym. Może ze sportem i walką o czasy niewiele miało to wspólnego, ale akurat tutaj było to uzasadnione i ciekawe. Gratuluję temu kto na to wpadł.
I na tym koniec. ogólnie stwierdzam, że półmaraton nie jest taki zły a bieganie po lesie w trudnym terenie to świetny relaks, hmmm? ekstremalny? Polecam.
Dodam, że bieg rozpoczął się honorowym "przemarszem", biegiem, zawodników przez miasto, spod biura i miasteczka biegowego na linię startu. W trakcie którego towarzyszył nam honorowo Burmistrz Aleksandrowa Kuj.
Dziękujemy organizatorom za opiekę i za bieg, który (a kilka już widziałem) był jedną z najlepszych, a kto wie czy nie najlepszą z odwiedzonych przeze mnie i moją Żonę imprez. Może będzie to kolejna "lokalna ciekawostka" godna zobaczenia w okolicy.
Dodam, że bieg rozpoczął się honorowym "przemarszem", biegiem, zawodników przez miasto, spod biura i miasteczka biegowego na linię startu. W trakcie którego towarzyszył nam honorowo Burmistrz Aleksandrowa Kuj.
Dziękujemy organizatorom za opiekę i za bieg, który (a kilka już widziałem) był jedną z najlepszych, a kto wie czy nie najlepszą z odwiedzonych przeze mnie i moją Żonę imprez. Może będzie to kolejna "lokalna ciekawostka" godna zobaczenia w okolicy.
piątek, 28 października 2016
Dom wypoczynkowy "Mały Chemik" w Ciechocinku serdecznie zaprasza.
Szczypta kryptoreklamy... :-)
Ul. Widok 18 w Ciechocinku
Są takie miejsca, które darzymy ogromną sympatią i do których zawsze wracamy. W Ciechocinku przy ul. Widok jest takie miejsce, które także może na zawsze stać się miejscem odpoczynku na trasie Waszych krajowych wojaży.
Pensjonat "Mały Chemik" znajduje się się z dala od głównych ciągów komunikacyjnych miasta, zwykle tak licznie obleganych przez turystów. Otoczony kwiatami, śpiewem ptaków. Na uboczu, ale blisko centrum i
ul. Zdrojowej. W sumie można powiedzieć, że głównej ulicy Ciechocinka.
Pensjonat "Mały Chemik" znajduje się się z dala od głównych ciągów komunikacyjnych miasta, zwykle tak licznie obleganych przez turystów. Otoczony kwiatami, śpiewem ptaków. Na uboczu, ale blisko centrum i
ul. Zdrojowej. W sumie można powiedzieć, że głównej ulicy Ciechocinka.
Ciekawość i zainteresowanie wśród odwiedzających wzbudza nazwa obiektu: "Mały Chemik". Starsi pamiętający czasy PRL-u szybko wygrzebują z pamięci małą walizeczkę z chemikaliami do doświadczeń dla dzieci o ile dobrze pamiętam produkcji rosyjskiej o podobnej nazwie. Czyżby to na cześć tego ustrojstwa? :-) Wyjaśnienie zagadki jest dużo mniej romantyczne. Otóż budynek swego czasu zanim przeszedł w prywatne ręce stanowił część istniejącego do dzisiaj Sanatorium Chemik.
Zapraszamy do Ciechocinka.
Zapraszamy do Ciechocinka.
Tel. 781-248-811
https://www.google.pl/maps/@52.8754911,18.7926059,3a,75y,229.36h,98.87t/data=!3m6!1e1!3m4!1s5l6gcC7f4OR-cEFV8M_rwA!2e0!7i13312!8i6656!6m1!1e1
https://www.google.pl/maps/@52.8754911,18.7926059,3a,75y,229.36h,98.87t/data=!3m6!1e1!3m4!1s5l6gcC7f4OR-cEFV8M_rwA!2e0!7i13312!8i6656!6m1!1e1
poniedziałek, 24 października 2016
Toruń Maraton 2016
W kolejce relacji z imprez biegowych, dzisiaj czas na Toruń Maraton. Bieg odbył się w niedzielę 23.10.2016 o godzinie 9:00.
niedziela, 25 września 2016
Szukamy parawaniarzy.
Morze, nasze morze. Nasze poszukiwania słynnych parawaniarzy lub parawaningowców nad morzem zaczynamy na Przylądku Rozewie. Dookoła lasy, mało ludzi. Żeby dostać się na plażę, trzeba zejść z wysokiego klifu. Co prawda nie ma słońca, jednak podejrzewam, że nawet w pogodę nie ma tu za wiele ludzi. Sympatycznie.
Brak słońca powoduje, że parawaniarze chowają się w swoich kwaterach. Parawaniarz to (cytując Wikipedię :-) takie stworzenie, które zawsze po plaży, porusza się z osobistym parawanem.
Sam parawan to taka szmata, którą rozpina się na kilku kołkach. Oczywiście parawaniarz ma zawsze przy sobie osobisty paramłotek. Wykonany z drewna, który to jest specjalnie przystosowany konstrukcyjnie do wbijania kołków na plaży. Musi mieć taki rozmiar, żeby można było go użyć, nawet w przypadku nadużycia środków relaksujących w puszce i to przy wietrznej pogodzie.
A do czego służy w/w parawan? Parawan plażowy to zmodyfikowana forma parawanu zwykłego. Udoskonalona technicznie, rozbudowana o kilka dodatkowych funkcji.
Jedna z nich, to umożliwienie szybkiej aneksji kawałka plaży na własny użytek. Co bardziej zaawansowani w tej sztuce, potrafią zająć nawet kawałek morza.
Druga, to ochrona swoich rzeczy, przed dewastacyjnym działaniem potomstwa innych parawaniarzy.
Oczywiście parawany są w różnych rozmiarach. Większa szerokość czyli, co za tym idzie możliwość aneksji większego obszaru plaży, świadczy o statusie majątkowym jego właściciela.
Osobno, ale razem...
Podobno powstają już związki parawaniarskie oraz zawody w prawaningu. A lobby parawaningowe dąży do wejścia na olimpiadę.
Na szczęście, samorządowcy nadmorscy powoli zaczynają zwalczać powyższy proceder.
Mam nadzieję, że jeśli jeszcze kiedyś zjawię się na którejś z naszych popularnych plaż, aby powdychać zapach olejku do opalania, popływać pomiędzy rozlanymi na wodzie kałużami z rozpuszczonych kremów oraz poćwiczyć slalom pomiędzy pomiędzy zgromadzonymi tam tłumnie ludźmi. Nie będę musiał dodatkowo jeszcze ćwiczyć na torze przeszkód z porozwieszanych na półmetrowych palach, szmat.
Póki co, ratownik wywiesił blagą flagę. Niestety musiał poddać się. Trudno, jakby coś to czeka go niezły tor przeszkód... |
czwartek, 22 września 2016
Po co jechać w te polskie Tatry?
Tatry 2016
Część 4.
Po co jechać w te polskie Tatry? Skoro można w słowackie.
Wystarczy przekroczyć na południu granicę i przed naszymi oczami roztacza się inny świat. Pierwsze co się rzuca w oczy to niewielka, w porównaniu do Polski, liczba turystów. Nic dziwnego. Jeśli łącznie Tatry zajmują 785 km kw., to na część polską z tego przypada, raptem 175 km kw.
Widać to także na szlakach.
Drugie co nam od razu także rzuciło się w oczy to drogi. W dobrym stanie i bardzo szerokie. Nie wiem czy tak jest wszędzie, ale ta część Słowacji w której byliśmy, pod tym względem nam zaimponowała. Rejon tzw. Smokowców. Miasteczek złożonych do kupy ze Starego Smokowca, Dolnego Smokowca, Nowego Smokowca i Górnego Smokowca.
Do tego wszystkiego było tam bardzo czysto.
Zdecydowanie polecam. Jeśli Tatry, to tylko na Słowację.
Po co jechać w te polskie Tatry?
Tatry 2016
Część 3
W trzeciej części reportażu z Tatr dla odmiany nic nie napiszę, tylko wrzucę kilka zdjęć. Zdjęć z Doliny Chochołowskiej i Kościeliskiej, oraz z Czerwonych Wierchów.
wtorek, 20 września 2016
Po co jechać w te polskie Tatry?
Tatry 2016
Cz. 2
W pierwszej części relacji z wyprawy w polskie Tatry, ciężko Wam na pewno było doszukać się w mojej wypowiedzi pozytywnych aspektów takiego przedsięwzięcia.
Przejechałem się po tych naszych górach po całości, jak to mówią. Moja wypowiedź mogła by nawet zostać poczytana za prowokacyjną. No cóż, teraz więc coś dla wielbicieli Tatr, którym zresztą do niedawna jeszcze, także byłem.
piątek, 16 września 2016
Po co jechać w te polskie Tatry?
Tatry 2016
Część 1
Krzyż na Giewoncie. |
No niby fajne widoki. Tylko, że jadąc tam kolejny raz i kolejny raz już wchodząc na szlaki, niczego nowego raczej tam nie zobaczysz. Przeładowane ludźmi trasy i miejsca. Kolejki oczekujących pod łańcuchami.
Polskie Tatry w sierpniu. Drogo, drogo, wszędzie drogo i jeszcze raz drogo. Dobrze, że chociaż pogoda była, kiedy tam się wybraliśmy.
Zakopane - jedna wielka stolica tandety. Jarmark z pamiątkami i wesołe miasteczko u podnóża Tatr. Miało być regionalnie a jest globalnie.
Najgorsze chyba z tego wszystkiego (ale narzekam?!) było to debilne "dzień dobry" i "cześć" słyszane kilka razy na odległości
100 m.
Ludzie! Czy Wy naprawdę myślicie, że mówienie wszystkim mijanym turystom na szlaku "dzień dobry" to przejaw waszej grzeczności i hołd dla tradycji?
Nie, to przejaw Waszej głupoty. Owszem, może kiedyś, jeszcze kilka lat temu kiedy po górach chodziło mniej ludzi, miało to sens.
100 m.
Ludzie! Czy Wy naprawdę myślicie, że mówienie wszystkim mijanym turystom na szlaku "dzień dobry" to przejaw waszej grzeczności i hołd dla tradycji?
Nie, to przejaw Waszej głupoty. Owszem, może kiedyś, jeszcze kilka lat temu kiedy po górach chodziło mniej ludzi, miało to sens.
A owszem! Ma to sens! W niepogodę! Kiedy pierwszego człowieka spotykasz nawet po kilku godzinach wędrowania. Tak, sam tego doświadczyłem. Jest to wtedy fajne.
Ale nie ma to żadnego sensu w godzinach szczytu w sezonie. Naprawdę nie ma co się wysilać!
To tak jak w naszej polskiej windzie. Czemu, każdy kto wsiada do jakiejś tam windy, w jakimś tam budynku, musi powiedzieć zgromadzonym tam ludziom "dzień dobry"? Czy idąc na mecz i wchodząc na trybunę też mówisz wszystkim dzień dobry?
Ale nie ma to żadnego sensu w godzinach szczytu w sezonie. Naprawdę nie ma co się wysilać!
To tak jak w naszej polskiej windzie. Czemu, każdy kto wsiada do jakiejś tam windy, w jakimś tam budynku, musi powiedzieć zgromadzonym tam ludziom "dzień dobry"? Czy idąc na mecz i wchodząc na trybunę też mówisz wszystkim dzień dobry?
Paranoja.
Na pierwszy ogień w mej fotograficznej relacji z gór idzie Giewont. Góra oblegana przez niedzielnych turystów w laczkach. Zastaniesz tam dzieci wciągane siłą przez rodziców na szczyt. Dwie, trzy osoby "wiszące" na jednym pasmie łańcucha. Wbrew wszystkim zasadom bezpieczeństwa w górach. Oraz debili schodzących z góry pod prąd. "Bo im się nie chce czekać!" Ci są chyba najlepsi. No przecież nie po to lazł tu taki kawał, żeby teraz czekać w kolejce na zejście! A co?! Zabroni mu ktoś?! Policja? Minister? On jest przecież obywatelem, któremu się wszystko należy! Żadnych obowiązków, same prawa.
W ogóle, to ja się pytam, dlaczego jeszcze pod Giewontem, nie ustawiono koszy na śmieci?! Tak... Też takie pytania słyszeliśmy.
Bo jak wniosłeś tu taki kawał, z takim poświęceniem cukierka w opakowaniu. To chyba nic Ci się nie stanie, jak na dół zniesiesz sam papierek?!
Chociaż, to może być dla Ciebie za trudne. Nieść taki kawał papierek. Może faktycznie byłoby lepiej gdyby pod najważniejszymi szczytami ustawiono, specjalnie dla Ciebie automaty z batonami i puszką ożywczego płynu? I codziennie rano Pani z obsługi wlazła by tu, żeby te kosze opróżnić i naładować automaty.
Co prawda, Ty nie przyszedłeś tu tak rano, ale na pewno o 6:00, po szlakach TPN przechodzi obsługa i zbiera po Tobie papierki i pety papierosowe. W ogóle Tatry ktoś zbudował przed wojną, żebyś Ty mógł tu przyjechać i sobie pozwiedzać. Tak, to taki "park miniatur" jak nad morzem, tylko większy...
W ogóle, to ja się pytam, dlaczego jeszcze pod Giewontem, nie ustawiono koszy na śmieci?! Tak... Też takie pytania słyszeliśmy.
Bo jak wniosłeś tu taki kawał, z takim poświęceniem cukierka w opakowaniu. To chyba nic Ci się nie stanie, jak na dół zniesiesz sam papierek?!
Chociaż, to może być dla Ciebie za trudne. Nieść taki kawał papierek. Może faktycznie byłoby lepiej gdyby pod najważniejszymi szczytami ustawiono, specjalnie dla Ciebie automaty z batonami i puszką ożywczego płynu? I codziennie rano Pani z obsługi wlazła by tu, żeby te kosze opróżnić i naładować automaty.
Co prawda, Ty nie przyszedłeś tu tak rano, ale na pewno o 6:00, po szlakach TPN przechodzi obsługa i zbiera po Tobie papierki i pety papierosowe. W ogóle Tatry ktoś zbudował przed wojną, żebyś Ty mógł tu przyjechać i sobie pozwiedzać. Tak, to taki "park miniatur" jak nad morzem, tylko większy...
Myślę, że gdzieś tutaj, dyrekcja TPN powinna postawić kosz na śmieci i automat z batonami. |
poniedziałek, 22 sierpnia 2016
Memoriał Czesława Wasielewskiego w Brześciu Kujawskim 2016
Memoriał Czesława Wasielewskiego w Brześciu Kujawskim. Impreza biegowa, która nawiedziła Brześć Kuj. 20.02016 r. Profesjonalna strona internetowa zapowiadała ciekawą i dobrze zorganizowaną imprezę. A jak było w rzeczywistości? Niestety nie do końca tak pięknie.
Oto moje wrażenia.
Po pierwsze start biegu został wyznaczony w dość dziwnym miejscu. o gustach się nie dyskutuje, ale tutaj walory estetyczne miejsca raczej zeszły na drugi plan. Jakiś styrany plac służący za parking i plac rozgrzewki. Nie lepiej by było na stadionie?
W dniu imprezy pogoda w lecie chyba zaskoczyła organizatorów upałem... :-) Kurtynę wodą zapewnił przysłowiowy chłop z wężem a wodę do picia baba ze szklankami. Profeska... A tak na marginesie to naprawdę wielkie podziękowania dla tych ludzi, którzy pewnie z serca zlitowali się nad zawodnikami i zapewnili im to czego organizator nie potrafił.
Pakiet startowy... no cóż... Ulotki od sponsorów i butelka błękitnego płynu z Biedronki.
Meta została wyznaczona w Wieńcu Zdrój, który słynie z pewnej wody mineralnej. Ale generalnie jeśli chodzi o wodę to na biegu było słabo...
Jedno co było super to wyżerka na mecie. Czernina i burgery. Pycha.
Generalnie słabo.
Nie polecam na przyszłość w takiej wersji.
Na koniec jeszcze ogólna myśl. Z reguły tego typu biegi przyciągają w większości amatorów, którzy kochają biegać. Chcą się spotkać, poczuć ducha rywalizacji. Czy stawianie znaku równości pomiędzy nimi a pseudo zawodowcami uprawiającymi sport w klubach ma sens? Rozumiem, ze nie można zabronić im startu w tych imprezach. Uważam, że osoby takie powinny mieć własną kategorię. Ich czasy zdecydowanie różnią się od czasów amatorów. Może warto o tym pomyśleć. Ale ja się generalnie na tym nie znam i tak se piszę.
Zapraszam na fotoreportaż z Brześcia Kujawskiego.
wtorek, 9 sierpnia 2016
26 Bieg Powstania Warszawskiego i obrazki z Warszawki
23.07.2016 Warszawa
Kolejna impreza biegowa za nami. 26 Bieg Powstania Warszawskiego. Impreza jest ukłonem składanym żołnierzom i cywilom, którzy kilkadziesiąt lat temu walczyli o wolność i niezależność swego miasta i Polski od faszystowskiego okupanta. Świetny pomysł na bieg i podobne wykonanie. Bogata oprawa artystyczna to plus tej imprezy. Do minusów zaliczyłbym słaby posiłek na koniec biegu - banan...
Bieg miał miejsce akurat w czasie gdy do Polski przybywali pielgrzymi na Światowe Dni Moździerzy. Starówka rozbrzmiewała językami wielu narodowości oraz rozbłyskiwała feerią kolorów z flag i strojów.
Poza biegiem oczywiście zwiedzaliśmy. Starówka i Muzeum Powstania Warszawskiego - no bo jak nie zwiedzić tego przy takiej okazji.
Wrażenia? Starówka - jak to starówka. Kupa ludzi i restauracje. Tym razem kupa jeszcze większa bo w tych dniach mieliśmy w Polsce (i w sumie jeszcze kiedy piszę ten post to nadal mamy) Światowe Dni Moździerzy. Na Starówce wszędzie obce flagi, tańce, modlitwy. Wesoło, barwnie i tłumnie.
Natomiast jeśli chodzi o Muzeum to nie polecam zwiedzania w niedzielę kiedy jest za darmo. Ludzi tyle, że się do eksponatów nie można dopchać. Warto zobaczyć, polecam. Największe wrażenie zrobił na nas monument z którego wydobywa się odgłos bicia serca. Nie będę tej konstrukcji opisywał bardziej to trzeba poczuć, usłyszeć i dotknąć na miejscu aby zrozumieć. Jedno co uważam za całkowicie bezsensu w Muzeum Postania Warszawskiego to sala ekspozycji Jednostki Wojskowej GROM. Co GROM ma wspólnego z Powstaniem Warszawskim. Chyba tyle, że żołnierze tej jednostki mają prawo nosić na mundurach Symbol Polski Walczącej - tzw. kotwicę.
Jednostka ta powstała już współcześnie tak więc nie ma żadnej ciągłości pomiędzy tamtymi czasami a obecnymi. Powstańcy walczyli o wolność i niepodległość Polski, ochotniczo i bezinteresownie. Natomiast GROM, z całym szacunkiem dla jego żołnierzy i nie próbując nikogo obrazić, niewiele w świecie dzisiejszej polityki ma wspólnego z sylwetkami Powstańców przemierzających kanały Stolicy. Poza oczywiście osobistym zaangażowaniem pojedynczych osób i ich przekonaniami to po prostu, tylko i wyłącznie dobrze opłacana jednostka wojskowa realizująca swoje zadania w ramach struktur NATO.
W/w sala na pewno fajnie by się odnalazła w Muzeum Wojska Polskiego, ale w Muzeum Powstania Warszawskiego zniechęca sama do siebie. Wychodzimy...! Ja tu przyszedłem oglądać broń powstańców a nie przyciemnione okulary żołnierzy z Haiti... Przykro mi.
poniedziałek, 1 sierpnia 2016
środa, 6 lipca 2016
Trening rowerowy.
Dookoła Patolandii.
Czas trwania: 01:17:05
Dystans: 19:98 km.
Lubimy zwiedzać świat rowerem. Lubię także trochę się zmęczyć na rowerze. Wymyśliłem sobie, że spróbuję objechać w jak najkrótszym czasie granice naszego "pięknego" miasta. Tak się złożyło, że na liczniku po powrocie do miejsca startu miałem prawie 20 km. Prawie dystans półmaratonu. Gdybym troszkę zwiększył pętle wyszłoby 21. I tak sobie pomyślałem. Idealna trasa na zrobienie jakiegoś biegu. Ja jechałem po różnych dziurach, ale dla biegaczy trzeba równiejsze drogi znaleźć. Problemem mogłaby być ulica Wyspiańskiego. Ale można by ten odcinek nazwać przełajowym :-) Obiektywnie muszę stwierdzić, że po lesie lepiej się jechało. Zapraszam wszystkich do zmierzenia się z trasą na rowerze i poprawienia czasu. Ostrzegam, że trasa biegnie częściowo po lesie i wymaga użycia roweru, który tam pojedzie. (Trasa jest dostępna na profilu Polar Flow.) Aczkolwiek nie musi to być rower z górnej półki. Zwykły sztywny góral lub treking z dobrą ramą i kołami tam spokojnie sobie poradzi. Myślę, że koszt takiej maszyny zamknie się w kwocie około 1000 zł. Również rejestracja Waszych wyników nie musi być prowadzona na Polarze czy innym sprzęcie z wysokiej półki. Wystarczy smartfon, albo licznik rowerowy. Jeśli chcecie długo nim pojeździć nie przesadzajcie z obniżaniem kosztów... ;-) Ale bez przesady, żeby być fit nie trzeba kupować nasion chia i jagód goji. Nie każdy jest żoną Roberta Lewandowskiego... Pozdrawiam biegaczy i kolarzy.
Lubimy zwiedzać świat rowerem. Lubię także trochę się zmęczyć na rowerze. Wymyśliłem sobie, że spróbuję objechać w jak najkrótszym czasie granice naszego "pięknego" miasta. Tak się złożyło, że na liczniku po powrocie do miejsca startu miałem prawie 20 km. Prawie dystans półmaratonu. Gdybym troszkę zwiększył pętle wyszłoby 21. I tak sobie pomyślałem. Idealna trasa na zrobienie jakiegoś biegu. Ja jechałem po różnych dziurach, ale dla biegaczy trzeba równiejsze drogi znaleźć. Problemem mogłaby być ulica Wyspiańskiego. Ale można by ten odcinek nazwać przełajowym :-) Obiektywnie muszę stwierdzić, że po lesie lepiej się jechało. Zapraszam wszystkich do zmierzenia się z trasą na rowerze i poprawienia czasu. Ostrzegam, że trasa biegnie częściowo po lesie i wymaga użycia roweru, który tam pojedzie. (Trasa jest dostępna na profilu Polar Flow.) Aczkolwiek nie musi to być rower z górnej półki. Zwykły sztywny góral lub treking z dobrą ramą i kołami tam spokojnie sobie poradzi. Myślę, że koszt takiej maszyny zamknie się w kwocie około 1000 zł. Również rejestracja Waszych wyników nie musi być prowadzona na Polarze czy innym sprzęcie z wysokiej półki. Wystarczy smartfon, albo licznik rowerowy. Jeśli chcecie długo nim pojeździć nie przesadzajcie z obniżaniem kosztów... ;-) Ale bez przesady, żeby być fit nie trzeba kupować nasion chia i jagód goji. Nie każdy jest żoną Roberta Lewandowskiego... Pozdrawiam biegaczy i kolarzy.
środa, 29 czerwca 2016
2 Bieg Czekoladowy na 5 km. w Poznaniu.
Tak się złożyło, że 24.06.2016 r. mieliśmy okazję startować w organizowanym w Poznaniu Biegu Czekoladowym. Bieg odbywał się na dystansie 5 km. Pech chciał, że akurat w tym dniu był straszliwy upał. Generalnie impreza została zorganizowana w miarę dobrze. Każdy z uczestników dostał fajny medal. Jednak mam parę uwag krytycznych do organizatorów.
Po pierwsze; kurtyna wodna na starcie została ustawiona za blisko linii startu. Czego efektem było bajoro w którym musieli brodzić uczestnicy biegu.
Po drugie; na mecie nie było praktycznie żadnej kontroli nad wydawaniem posiłków. Czego efektem było to, że nie dostaliśmy arbuza, ponieważ inni brali po kilka kawałków. (A przecież ja pojechałem tam głównie dla arbuza!). Niewiele brakowało a zabrakłoby by także dla wszystkich innych produktów. Niestety Polak jak dają to by wziął wszystko... Nikt nie odznaczał na kartkach z numerem startowym, że już pobrano poczęstunek czy medal. A było to przewidziane na druku z numerem.
Po trzecie; jeden automat, wydający kawę w tempie 1 kubek/5 min. to trochę mało.
Porównując ten bieg do Run Toruń to jak ziemia i niebo.
poniedziałek, 13 czerwca 2016
Nocna Dycha Kopernikańska 2016
START |
META |
Tak się składa, że miałem okazję obserwować jako trener, kierownik techniczny i masażysta w jednym oraz kibic :-)))))) zawody biegowe pt. Nocna Dycha Kopernikańska. Zawody miały miały miejsce w sobotę 11.06.2016 r., w Toruniu jak sama nazwa wskazuje. Super pomysł. Ale nie byłbym sobą gdybym nie dorzucił słowa krytyki pod adresem organizatora. Oczywiście ku wyciągnięciu wniosków na przyszłość. Przede wszystkim jak na tak znamienitych sponsorów (sami sobie poszukajcie jakich :-) to koszt wpisowego był niewspółmierny do otrzymanego przez zawodników pakietu startowego. Medal dla wszystkich był średni. Ale to kwestia gustu. Na trasie miejscami było tak ciemno, że przydałoby się paru ochotników z latarkami. Na macie bałagan. Żeby dostać medal trzeba było sobie go poszukać. Z megafonu cały czas prezenter wysyłał rozpaczliwe komunikaty do widzów o niewchodzenie TU..., nie wchodzenie TAM.... Może po prostu trzeba było wytyczyć taśmami strefy i postawić ochotników? Acha i jeszcze coś na koniec - drożdżówa była tandetna... Plus za fajerwerki na starcie.
środa, 18 maja 2016
Bieg z książką.
W niedzielę 15.05.2016 r. w Toruniu odbył się bieg dla wszystkich chętnych. Bieg oryginalny bo upamiętniający twórczość Henryka Sienkiewicza. Odbywał się na dystansie 1846 sążni nowopolskich a każdy uczestnik na trasie trzymał w ręce książkę.
Ja tam byłem, kilka zdjęć zrobiłem, ale nie biegłem i przyglądałem się wszystkiemu z boku. Jakie wnioski? No cóż; ciekawy pomysł. Organizacja? Ok. Aczkolwiek medal dla wszystkich uczestników, sporządzony w formie zakładki do książki wyciętej z kartonika był cokolwiek mierny. Szkoda.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Dziękuję za poświęcony czas. Aby kontynuować przeglądanie starszych wpisów kliknij na link "starsze posty" lub wejdź w archiwum.